niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 5


Impossible..
AAAA Wieczne Kłopoty z BLOGSSPOTEM, oszaleć można. Ale nic notka jest, może trochę krótka ale zawsze coś. Trudno jest przebrnąć przez te początki ale usilnie staram się dojść do tych rozdziałów, które jako pierwsze powstawały w mojej głowie i to z nimi wiąże się cała akcja.
Rozdział z dedykacją i WIELKIMI podziękowaniami dla
Madeline

Draco siedział przy stole w Norze zatapiając swoje blond włosy w misce z mlekiem. Był strasznie wycieńczony po nocnych obradach Zakonu Feniksa, gdzie zdążyli ustalić przeniesienie państwa Granger oraz państwa Weasley do posiadłości Malfoy'ów w Paryżu, co zresztą sam zaproponował. Hermiona (bo któż by inny) powiedziała Zakonowi o planach Czarnego Pana. A chodzi oczywiście o Pottera, chcą rozbić jego „rodzinę” i zostawić go bezbronnego na pastwę Voldemorta.
Zawsze chodzi o tego pieprzonego Pottera

 - Nie, nie zawsze chodzi o Harrego – Do kuchni niespodziewanie weszła rozczochrana i zaspana Hermiona, co u chłopaka wywołało cień uśmiechu.
- A właśnie, że zawsze – Droczył się.
- Masz kompleks niższości czy jak? – Zaśmiała się dziewczyna wlewając sobie do szklanki kompotu – Dobrze wiesz, że to MUSI chodzić wiecznie o niego. Przecież to on ma zabić Voldemorta – Przetarła oczy i usiadła naprzeciwko Dracona.
- To niech to wreszcie zrobi bo ta wojna zaczyna mnie powoli nudzić- Przeciągnął się ziewając. Hermiona musiała przyznać mu rację. Też chciała, żeby to wszystko się skończyło. Zwłaszcza po tym jak Śmierciożercy porwali jej rodziców i narazili ich na to wszystko przed czym ona tak bardzo chciała ich ochronić. Tak nie powinno być. Przychodząc do Hogwartu miała nadzieję, że to wszystko będzie inaczej wyglądało. Chciała uczyć się magii i zaklęć, nie walczyć z największym czarnoksiężnikiem jaki stąpał po ziemi, chciała spędzać wakacje z przyjaciółmi, nie siedzieć przy jednym stole ze swoim...byłym wrogiem. Tak tego jednego była pewna, Draco nie jest już jej wrogiem. Wykazał się niezwykłą odwagą i udowodnił, że nie myśli już kategoriami, tak jak kiedyś. Hermiona spojrzała na chłopaka, który właśnie próbował nie zasnąć nad swoją miską płatków i uśmiechnęła się promiennie. Musiała mu jakoś za to wszystko podziękować. Tyko jak?
- Mal... Draco? -Zająknęła się- Chcesz się trochę otrzeźwić bo coś nie za specjalnie wyglądasz?- Uśmiechnęła się do niego, a chłopak spojrzał na nią z nadzieją w oczach.
- Oczywiście, że chce. Merlinie, jak zrobisz coś żebym nie zasną to oddam ci pół majątku – Hermiona słysząc to wyznanie zaśmiała się głośno i uroczo, tak uroczo, że Draco nie mógł przestać wsłuchiwać się w ten dźwięk. Jakby milion małych dzwoneczków powiewało na wietrze, jakby szczęście pukało do jego serca...

Stop.

 Co stop?
 Nic....eem... co chcesz zrobić?
Zabrać Cię na lody
 

Na lody mogę pójść zawsze do...
Tak , ale nie do mugolskiej części Londynu. Sam mówiłeś, że kiedyś interesowałeś się mugolami, to teraz wszystko ci pokażę i opowiem. Zrobimy sobie małą wycieczkę. Ubieraj się, a ja powiem Lupinowi, że wychodzimy

- Czekaj! – zdążył jeszcze krzyknąć bo dziewczyna już wychodziła z kuchni- Nie mamy dziś żadnych zadań od Zakonu? Nie powinniśmy być w domu? - zdziwił się.
- Nie. Dziś mamy, że tak powiem wolne. Lupin wczoraj mówił. Spałeś czy co? - znów się zaśmiała się i wyszła z pomieszczenia.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
O tej porze roku w mugolskim Londynie było tak jak zawsze sobie wyobrażał. Big Ben wznosił się majestatycznie ponad chmury, małe kafejki były okupowane przez dzieci zajadające się lodami, a na ławkach w parku siedzieli starsi rzucając od czasu do czasu kawałek bułki kaczkom w stawie albo trochę okruszków gołębiom. Było tak spokojnie i nienaturalnie. Jakby świat się zatrzymał.
- Chodź – Hermiona pociągnęła chłopaka za rękę w stronę jednej z kafejek, w której było mało osób -Możesz mówić co chcesz, ale tu sprzedają najlepsze lody w całym Londynie – Mówiąc to ciągnęła chłopaka do lady gdzie wisiały smaki lodów jakie lokal oferował – Jakie chcesz?- spytała, a Dracona wmurowało w podłogę.
- Chyba nie myślisz, że będziesz płacić -Oburzył się.
-Niby dlaczego mam nie płacić? Ja Cię tu zaprowadziłam i chce Ci podziękować za to wszystko co dla mnie zrobiłeś. A poza tym nie masz mugolskich pieniędzy.
- Za nic nie musisz mi dziękować, a pieniądze mam. Jeżeli jesteś tu ze mną to ja płacę- Rzekł stanowczo i podszedł do starszej sprzedawczyni. -Poproszę dwie cytrynowe gałki w słodkim rożku – oznajmił tak jakby robił to od dziecka i wręczył lody zszokowanej dziewczynie. Kupił jeszcze lody dla siebie i wyszli razem.
- Skąd ty wiedziałeś … jakie ja..
-Jak skąd?- zaśmiał się- w zeszłe wakacje non stop myślałaś o cytrynowych lodach.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne- zironizowała – Jeszcze się nie przyzwyczaiłam, że pewien tleniony blondyn z zamiłowaniem czytał moje myśli już rok temu- zaśmiała się i szturchnęła chłopaka w bok na co ten oddał jej tym samym. Idąc tak co chwila się szturchajac i wybuchając śmiechem zmierzali w stronę parku, aż dotarli nad jezioro, po którym spokojnie pływały dwa łabędzie. Usiedli wygodnie na trawie i w milczeniu przyglądali się zwierzętom. Minęło piętnaście minut gdy Draco zabrał głos:
- Czy to było trudne? - spytał nie patrząc na dziewczynę
- Czy co było trudne Draco?- zdziwiła się
- Czy trudne było ciągłe słuchanie moich bezsensownych docinek i uwag na twój temat? -Oznajmił wreszcie, wciąż nie odrywając wzroku od łabędzi. Hermiona była zaskoczona tym pytaniem ale postanowiła na nie odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
- Czasami tak..... Były momenty kiedy chciałam podejść i Cię porządnie walnąć albo się rozpłakać jak jakaś mała, głupia dziewczynka, ale dawałam sobie z tym spokój. No przynajmniej z płaczem- zaśmiała się i spojrzała na chłopaka, który właśnie pomyślał o tym jak w trzeciej klasie Hermona przyłożyła mu z pięści prosto w twarz
- Złamałaś mi wtedy nos- przypomniał sobie i uśmiechnął się delikatnie – Należało mi się
-Nie – odpowiedziała szybko- no może troszkę. Ale Draco... -zaczęła powoli i przysunęła się do chłopaka tak żeby mógł na nią spojrzeć - Ja wiem, że to wszystko co mówiłeś i robiłeś.... wiem, że ty tak teraz nie myślisz, że się zmieniłeś.
- A jeżeli nie?- zapytał nerwowo?- A co jeżeli to tylko taki blew? Jeżeli tak naprawdę tam w środku...
-Tam w środku Draco jesteś jednym z najlepszych chłopaków jakich kiedykolwiek znałam, jasne? I nie waż się myśleć inaczej- uśmiechnęła się do niego krzepiąco.

A jeżeli myślę inaczej?
To jesteś głupiutki
Głupiutkie jest małe dziecko ja mogę być głupi 

Nie, ty jesteś głupiutki i koniec.
Dlaczego ty mi wierzysz, co?
Nie wiem. Może ty po prostu we wszystkich po jakimś czasie wzbudzasz zaufanie

Z każdym zdaniem nieświadomie przysuwali się do siebie, aż byli już naprawdę bardzo blisko. Spojrzeli na siebie i …

Krzyk. Usłyszeli krzyk Ginny i podnieśli się tak szybko jak tylko mogli. Zaczęli biec w stronę, z której dobywał się ten przerażający odgłos, a gdy dobiegli na miejsce byli zbyt zdziwieni by cokolwiek powiedzieć. Widzieli właśnie jak w środku mugolskeigo parku Blaise Zabini niesie Ginny Weasley na plecach przy czym ta wydaje niesamowity wrzask. Hermiona prędzej otrzeźwiała niż Draco i szybko pociągnęła chłopaka za najbliższe drzewo
Widzisz to co ja?
Widzę. I oczom nie wierzę.

 Sledźmy ich
Co?
I tak nie mamy nic lepszego do roboty, a tak przynajmniej będę wiedziała co twój szanowny kolega ma do mojej przyjaciółki. Chodź!!
Rozkazała idąc powoli za Blaisem i Ginny
- Ja akurat wolałby znowu pooglądać łabędzie- powiedział cicho Draco, ale tego Hermiona już nie słyszała, więc podążył za nią.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Uwaga, uwaga! Wena się sypie, ale za to jest filmik, który może dać wam jakieś pojęcie o dalszych losach naszych bohaterów w przyszłości http://www.youtube.com/watch?v=o2Htg4jO2v4
Powiem szczerze, że trudno jest przebrnąć przez pierwsze rozdziały, ale późniejsza akcja wydaje mi się nader ciekawa więc warto :D


środa, 10 kwietnia 2013

rozdział 4

Wszystko jest możliwe
 

  Proszę wybaczcie mi, że dodałam tą notkę tak późno. Miała się ukazać jeszcze przed świętami ale mój ukochany komputer postanowił się zepsuć. W nagrodę za wytrwałość mam dlawas dość długi roździał, mam nadzieję, żę się spodoba. Jeszcze raz błagam o wybaczenie :) ~Eidoriana

PS. Następna notka za dwa dni, może trzy :D



Hermiona Granger zbiegała po schodach Nory najszybciej jak umiała. W głowie wciąż układała sobie misterne plany na uratowanie swojej mamy z lochów kryjących się pod Malfoy Manor, ale żaden nie wydawał się dość dobry. Założyła swoją ulubioną skórzaną kurtkę, a na nogi wciągnęła czarne trampki, wzięła do ręki trochę zielonego proszku Fiuu i weszła do kominka w salonie Weasleyów. Już miała wypowiedzieć nazwę ulicy przy domu, w którym chce się znaleźć gdy czyjaś blada dłoń chwyciła ją za nadgarstek i wyciągnęła z paleniska

- Co ty do cholery robisz?! – Draco Malfoy patrzył na nią zły i … czyżby martwił się o brązowowłosą Gryffonkę? " „Nie to nie możliwe”"  przeleciało przez głowę dziewczynie po czym wyswobodziła się z uścisku blondyna. Chłopak spojrzał na nią dziwnie i ostro zapytał

-Czy ty masz w ogóle jakiś plan? Wiesz co masz zrobić? – Hermiona patrzyła w stalowe oczy chłopaka i przez krótką chwilę chciała by wziął ją w ramiona, a ona mogła się w nich wypłakać bo czuła się bezradna. Zamiast tego usiadła na czerwonej kanapie i schowała twarz w dłoniach. Czuła jak siedzisko się zapada pod ciężarem drugiego ciała, a po chwili ktoś dotknął jej pleców i przyciągną do siebie. Poczuła się głupio uświadamiając sobie, że chciała by był to Malfoy, ale poczuła kwiatową woń perfum swojej koleżanki.

-Nie – odpowiedziała zachrypniętym głosem – Nie mam żadnego planu i nie wiem co robić. Jedyne co wiem to, to, że musze się dostać do Zakonu, a oni coś wymyślą. – rzekła po czym wstała i znów skierowała się do kominka

- Czekaj – zawołała za nią Ginny – Ja też idę. Nie zostawię cię samej

- Dzięki Gin – Hermiona przytuliła przyjaciółkę

- Ja też idę Granger – Draco. Draco Malfoy chce jej pomóc? Dziwne, ale nie mogła mu odmówić. Nie mogła powiedzieć, że to nie jego sprawa, nie po tym jak uratował życie jej ojcu, nie po tym jak się przed nią otworzył, nie po tym gdy uświadomiła sobie, że tego chce „ Chwila, moment, Granger szalejesz. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień” zrugała się w myślach"

- Dziękuję  - Spojrzała na chłopaka. Kiwnął głową jakby zamyślony. „On ciągle myśli…”

-Ej, jak wszyscy to i ja – Krzyknął z tyłu Blaise –Spokojnie Mionko  ja cię nigdy nie opuszczę – Zażartował chłopak bohatersko wypinając pierś do przodu.                                                                                Dziewczyny zaśmiały się na myśl o Zabinim jako rycerzu po czym każda z nich wzięła do ręki trochę proszku. Pierwsza do ognia wskoczyła Ruda, a za nią Hermiona. Dziewczyna nigdy nie lubiła uczucia w żołądku, które wywoływała taka podróż. Wszystko dookoła wirowało by po chwili brązowooka mogła stanąć na drewnianej podłodze w domu rodzinnym Syriusza Blacka. Nieżyjącego Syriusza Blacka. Hermiona rozglądała się po pomieszczeniu, z którym łączyło się tak wiele wspomnień. Przez chwilę nadał miała nadzieje, że z kuchni wyskoczy chrzestny Harrego i przytuli ją pytając jak minęły wakacje. Chciała by tu teraz był, na pewno wymyślił by jakiś sensowny plan odbicia jej mamy z łap tego mordercy. Rozejrzała się dookoła, widziała Ginny znikającą za drzwiami do jadalni, z której dochodziły głosy. Ruszyła w tamtą stronę, ale po chwili zatrzymał ją trzask i chmura dymu. Z kominka wyleciał usmolony Draco, a za nim Blaise lądując nieudolnie na swoim przyjacielu. Dziewczyna szybko podeszła do chłopców i pomogła im wstać

-Co się… - Ale nie dane jej było skończyć bo cały brudny i zły przerwał jej Malfoy

-A, to się stało, że zostawiłyście nam proszku tylko na jedną podróż – powiedział otrzepując się z popiołu

-No – zawtórował mu Zabini  -I musieliśmy lecieć razem – roześmiał się choć jego koledze wcale nie było do śmiechu.

W pokoju, najwyraźniej zawiadomiona przez huk, zjawiła się pani Weasley.

- Co pani tu robi? – Zapytała nieuprzejmie Hermiona – Miała być pani u ciotki. Wysłała wam zaproszenie…. Na tydzień – Całkowite zaskoczenie i strach przemawiały przez usta dziewczyny wypowiadając nieskładne zdania.

-Dziecko kochane ja.. To Zakon wpadł na taki pomysł….. –jąkała się pani Weasley -Żebyście się lepiej poznali i… i to z ciotką to tak żeby wam było łatwiej się przystosować bo.. ale Ginny, ona uciekła i nie mogliśmy odjechać za daleko, musieliśmy mieć na was oko. -  Hermiona nie wiedziała co robić wszyscy ją oszukiwali to może to całe porwanie też było ukartowane. Nie była pewna co na ten temat myśleć. Była zła, smutna, przerażona, zdeterminowana i.. i wszystko na raz. Zakręciło jej się w głowie i zaczęła  upadać. O dziwo nie poczuła twardej posadzki pod plecami tylko czyjeś ręce, które teraz niosły ją w stronę sofy. Draco posadził wycieńczoną dziewczynę i podał jej szklankę wody, którą właśnie wyczarował.

- Wypij i posiedź. Musisz odpocząć  -Zadyrygował patrząc jej w oczy. Te piękne brązowe oczy „Matko Malfoy, o czym ty myślisz? „ – J-ja im o wszystkim powiem. Ty jesteś przemęczona – Oświadczył po czym wstał i spojrzał na pokój, w którym teraz stali wszyscy, Moody, Snape, Artur Weasley, Molly Weasley, Georg Weasley, Fred Weasley, Lupin, Tonks, Kingsley, Ginny i Zabini. Przyglądali się im jakby pierwszy raz w życiu widzieli przejaw dobroci ludzkiej. Malfoyowie z natury się nie usprawiedliwiają więc Darco przeszedł do sedna sprawy

- Porwali matkę Hermiony – powiedział i uświadomił sobie, że pierwszy raz wypowiedział jej imię. Po pokoju przeszedł szept zdziwienia, aż szept przeistoczył się w krzyk. Krzyk pani Wealsey

- Merlinie, kto? Kto się tego dopuścił? –Wszyscy ucichli wyczekując odpowiedzi.

-Z tego co wiemy pani Granger jest przetrzymywana w lochach w – odchrząkną nieznacznie. Dobrze wiedział co mogli sobie teraz o nim pomyśleć i o dziwo przejął się tym. Naprawdę zależało mu na opinii tych ludzi – w Malfoy Manor – dokończył niezgrabnie. W pokoju zawrzało, ale nikt nie wysuną pretensji do chłopaka, nikt nie obwiniał go i nie podejrzewał, że ich zdradził. Wszyscy zaczęli zastanawiać się nad planem odbicia matki Hermiony z rąk Voldemorta. Draco popatrzył na dziewczynę, która siedziała na sofie ze spuszczoną głową. Usiadł koło niej, a ta spojrzała w jego oczy. Myślał, że ujrzy ją zapłakaną, w totalnej rozsypce, ale nie. Dziewczyna wyglądała już o wiele lepiej i widać było, że jest zdeterminowana. Zaimponowało mu to. Była odważna i nad wyraz dzielna. Była Hermioną Granger , której nie znał, ale chciał poznać. Bardzo.


                                                                   ~*~*~*~*~*~*~*~*~


Trzynaście osób siedziało przy stole w jadalni. Hermiona nie mogła się oprzeć wrażeniu, że wszyscy patrzą na nią mimo iż Lupin zabrał głos

- Ma ktoś pomysł jak dostać się do Dworu Malfoyów?  -Zapytał spokojnie. Widać było, że nikt nie wie co można zrobić w takiej sytuacji i wszyscy spisali panią Granger na jedną z wielu ofiar w tej wojnie. Wszyscy oprócz jednej osoby, która wpatrywała się w dziewczynę o brązowych włosach próbując prześwietlić jej duszę.

-Ja wiem – odpowiedział blondyn bez cienia strachu. Cisza jaka zapadła była wibrująca. Można się było spodziewać czegoś takiego, przecież ten chłopak mieszkał we Dworze szesnaście lat, ale nikt nie myślał, że ten niegdyś zaborczy i bezduszny dzieciak będzie chciał pomóc szlamie. Mimo tego, że właśnie tu siedzi, mimo tego, co widzieli w salonie piętnaście minut temu nikt się tego nie spodziewał.

-To, że będę próbował wejść do własnej posiadłości nie zwróci niczyjej uwagi – oświadczył, wciąż wpatrując się w dziewczynę, jakby chcąc zyskać jej aprobatę –Wejdę do środka, a potem otworzę wam przejście, które jest ukryte pod ziemią. Musicie tam dojść tunelami. Pierwsze drzwi do tuneli znajdują się w lochach, jak się domyślam piętro niżej od celi pani Granger. Drugie drzwi, te którymi wejdziecie, są w opuszczonym drewnianym domku na szczycie Honey Hill –Mówił automatycznie, wypranym z emocji głosem patrząc na dziewczynę, która w tym momencie równie gorliwie mu się przeglądała. Toczyli niemą walkę, ale nie na spojrzenia, na umysły.

- A tak dokładnie – Przerwała zalegającą ciszę Tonks – To gdzie to Honey Hill?

- Dwa kilometry na północny-zachód od Hogwartu – Odpowiedział Moody – Ale nie to jest ważne. Ważne jest to co się stanie z tobą młody człowieku? –To pytanie skierować mógł tylko do jednej osoby w pomieszczeniu. Draco spojrzał na swoje dłonie, a potem na Szalanookiego

- Ja ucieknę z wami i matką Hermiony tunelami – Odpowiedział pewnie.

- Tak – Wtrącił Lupin – Ale będzie wiadomo, że to ty pomogłeś nam uciec.

-Nie, nie będzie – Blaise uśmiechną się wiedząc o co chodziło w planie jego przyjaciela – O ile się nie mylę, a wiem, że nie, to nasz kochany Profesor Snape ma w zanadrzu trochę eliksiru Wielosokowego –Spojrzał wymownie na odzianą w czarne szaty postać

-Owszem ale..

 - No, -przerwał mu Zabini- to niech pan leci po ten soczek bo za pół godziny muszę wyglądać jak Draco.

- Ale o co wam chodzi chłopcy – Pani Weasley była nad wyraz zdezorientowana

-Podmienią się  -Odpowiedział Fred

-Klasyka – Zawtórował mu George

-Podmienią? – Spytała przerażona Ginny. Tym razem odpowiedziała jej osoba, która nie odezwała się ani razu od przyjścia do jadalni

- Draco wejdzie frontowymi drzwiami – Zaczęła Hermiona – Zamieni parę słów z matką i przejdzie do lochów. Otworzy nam przejście, a potem podmieni się z Blaisem, który przyjdzie z nami. Draco ucieknie, a Zabini pójdzie na góre i powie rodzicom Malfoy’a, że wpadł tylko po parę rzeczy, które są mu niezbędne do przebywania u ciotki, gdzie teraz myślą, że jest. Pożegna się i wyjdzie zanim eliksir przestanie działać. – Skończyła

Blaise wyszczerzył się i popędził Snape’a by szybko przyniósł „To cudowne świństwo”, a reszta ustalała kto idzie do lochów. Pani Weasley powiedziała, że wróci do Nory i zajmie się Panem Granger, o którym dowiedziała się od córki i bardzo się przejęła. Artur Weasley zabronił iść Ginny i bliźniakom na tak niebezpieczną wyprawę i mimo sprzeciwów wygrał walkę z rodzeństwem. Gdyby mógł zabronił by iść również Hermionie, Draconowi i Blaise’owi.

Po ostatecznej rozmowie ustalono, że do lochów idzie Moody, Lupin i Kingsley.

Mieli oni ustalone zadania. Kingsley bezpiecznie przyprowadza panią Granger do wyjścia, Lupin pomaga chłopcom w podmiance i bezpiecznym dojściu do Dworu Hermiony , a Moody sprawuje pieczę nad ewentualnym atakiem. Czyli musi mieć „oko” szeroko otwarte.

Po piętnastu minutach do salonu wpadł Snape. Sprawdził on przy okazji kto jest dziś w Malfoy Manor i ostrzegł kto może im przeszkodzić w bezpiecznym przeprowadzeniu misji. Draco ruszył do Dworu, a reszta czekała na Dracona #2. Kiedy owy się pojawił ruszyli w drogę na Honey Hill. Ruszyli w ciemność.


                                                           ~*~*~*~*~*~*~*~*~

Teleportowali się dwadzieścia minut drogi od Honey Hill, żeby nikt przypadkowy nie nabrał podejrzeń. Szli już dobre dziesięć minut ustalając ewentualny plan ataku gdy Hermiona poczuła dziwny ból w głowie i na moment straciła ostrość widzenia by po chwili wszystko znów mogło być normalnie. Prawie.


                                                                  Granger…

                                   Matko. Co jest ze mną nie tak, że cały czas słyszę tą fretkę

                                                      Wypraszam sobie

                                                              Ej, co jest ?

 Przystanęła na moment nie mogąc zrozumieć zaistniałej sytuacji.

- Hermiona, coś się stało? – Zapytał Lupin, który właśnie odwrócił się w jej stronę.

-T..-" Jak powiem, że słyszę głosy to naprawdę wezmą mnie za jakąś wariatkę"– Nie, wszystko w porządku już idę – po czym ruszyła w dalszą drogę nasłuchując.


                                                         Nie jesteś wariatką Granger

                                                        No co to do cholery jest !!?

Właśnie zdałem sobie sprawę, że jak nie przeżyjemy to nigdy się nie dowiesz, że… że tak jakby.. nie wiem.. siedzę ci w głowie czy coś już od końca czwartej klasy

                  Zgrywasz się ? Jak tak to, to wcale nie jest śmieszne. Dlaczego ja w ogóle odpowiadam?

                                                                      Nie, nie zgrywam się

                                                                 Nie, no ja chyba zwariowałam

                                                           To co, gadasz właśnie sama ze sobą?

                             Może i tak. Ale jak?.. to nie możliwe. Wiedziałabym o czymś takim... ja

 Jak? To ty nie wiesz co się z nami dzieje? Nie czytałaś o tym w jednej z tych wielkich starych ksiąg, które wypożyczasz na wakacje?

                           Co? Z kąt ty..? Nie to nie jest możliwe to.. ja… Malfoy wyłaź z mojej głowy!!

 To było tak dziwne i niezrozumiałe, że nim się spostrzegła, zajęta „umysłową” rozmową z Malfoy’em, już była przy wejściu do starej drewnianej chatki. Kingsley pchnął rozklekotane drzwi i weszli do zatęchłego pomieszczenia. Chatka miała tylko jeden pokój, który stanowił zarówno kuchnię jak i salon. Meble były stare i zgniłe. Do połowy pourywane drzwiczki szafek chybotały się majacząc nieprzyjemnie, brudny stół z urwanymi rogami  stał na środku przykrywając sobą klapę. Wejście do tuneli. Przez powybijane okno na prawej ścianie przebijało się światło księżyca pokazując hałdy kurzu latającego w powietrzu.

Zabini, który chyba nie pierwszy raz skradał się tą drogą do Malfoy Manor, podszedł do stołu po czym odepchnął go delikatnie ukazując całą klapę w podłodze. Pociągnął zdecydowanie za wystający z drewna uchwyt i otworzył wejście do tuneli. Z wnętrza uniosły się opary kurzu przez co Blaise odkaszlną

machając przy tym ręką. Kiwnął głową by wszyscy do niego podeszli.

- Niech ktoś to podpali – Powiedział wyciągając z wnętrza przejścia pochodnię  –Musimy coś widzieć no nie? –rzekł podając przyrząd Lupinowi

- A nie możemy użyć różdżek? – zapytała zdziwiona Hermiona ”W tunelu nie działa magia. To takie zabezpieczenie „ Usłyszała w głowie

-Nie Mionko – zaczął odpowiadać Zabini  -Widzisz, zwariowany ojciec Dracona  rzucił na tunel jakiś pokręcony czar i nie działa tam magia

- A aa ok –Szok. Całkowity szok. W jej głowie naprawdę siedział Malfoy.


                       Policzymy się jak tylko wrócimy do domu. Jak mogłeś mi tego nie powiedzieć!!?

           Dla mnie to też było zaskoczenie Granger. Uwierz, że nie siedziałem w twojej głowie non stop. 

  Ale mi pocieszenie. Przecież ty tam jesteś! Z resztą powiedziałeś, że robisz TO od końca czwartej klasy,  A JESTEŚMY W SZÓSTEJ!!

Dobrze wiesz jakie były nasze stosunki, a gadać z tobą…tak umysłem  mogę dopiero od dwóch miesięcy  

                                                 Człowieku! Myśli to prywatna sprawa

Myśli, myśli. Ja w twojej głowie mogłem przebywać kiedy byłaś praktycznie wyłączona ze świata. Na przykład jak czytałaś książki, albo rozwiązywałaś test albo….

                                                   Ściągałeś ode mnie  na testach ?!!   

                                           Tylko z transmutacji. Nie dramatyzuj

                                   Nie drama…. Draco!!! Jeżeli ktoś by się dowiedział wyrzucili by nas!!

                                                                     Tylko mnie

                                                             Ty idioto!! Jak mog…


-Hermiono wszystko w porządku? –Zmartwił się Kingsley widząc czerwoną ze złości dziewczynę. Dość dużo razy się ją o to pytali, nie mam przecież pięciu lat

- Tak jest dobrze –Odpowiedziała bez zastanowienia – Mówiłeś coś?

- Wejdź do tunelu. Lupin i Blaise już tam na ciebie czekają

- Dobrze – Powiedziała i powoli zsunęła się w dół przepaści. Niepewnie szukała gruntu pod stopami nim poczuła, że ktoś łapie ją w talii. Blaise pomógł jej stanąć na nogi, poczekali na resztę i ruszyli w drogę do Malfoy Manor.

Po kilku minutach Hermiona znów usłyszała głos w swojej głowie


                                                                      Gdzie jesteście?

Nigdy się do tego nie przyzwyczaję…. Jesteśmy już w tunelach. Dojdziemy za jakieś dziesięć minut. A ty gdzie jesteś?

                                                 Wchodzę do Dworu. Pospieszcie się


Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że Draco nie będzie mógł zbyt długo udawać, że jest w swoim pokoju będąc naprawdę w lochach bo prędzej czy później ktoś go zauważy. Nie mówiąc nikomu o przyczynie narzuciła bardzo szybkie tempo„ I tak pomyślą, że spieszę się do mamy, co z resztą jest prawdą”.


                                                       ~*~*~*~*~*~*~*~*~


Tunele były długie, brudne i zatęchłe. Co chwila drogi się rozgałęziały lub ścieżka gwałtownie skręcała. Brązowowłosa dziewczyna szła uratować swoją mamę z lochów Malfoy Manor, posiadłości, którą aktualnie zamieszkiwał jeden z największych czarnoksiężników oraz posiadłości, w której przez szesnaście lat wychowywał się pewien szarooki ślizgon, z którym mogła rozmawiać w każdym miejscu na ziemi nie posługując się sowią pocztą bo jakiś dowcipniś postanowił zrobić im kawał i połączyć ich umysły. Hermiona w ciągu jednego dnia dowiedziała się zbyt wielu rzeczy, których nie pojmowała. Szła co chwila potykając się o własne nogi i wpadając na swoich towarzyszy, nikt nie miał jej tego za złe bo rozumieli jej sytuacje,(przynajmniej w połowie) ale z racji tego, że dziewczyna szła pierwsza trochę utrudniało to całą wyprawę.

Ścieżka, którą podążali nagle zakończyła się ścianą, a czoło dziewczyny o mały włos nie przybiło z nią piątki. W pogotowiu, jak zawsze, znalazł się Blaise. Chłopak odciągnął dziewczynę i  podszedł do ceglanego muru, wprawnie nacisnął kilka cegiełek, a ściana po chwili rozmyła się .Przed Hermioną stało teraz wejście prosto do lochów tak jak by mur był tylko z pyłu. Lupin wychylił się z wyjścia i spojrzał w każdą  stronę, z której mógł wyjść śmierciorzeca. Nikogo tu nie było, włącznie z Draconem co zaniepokoiło dziewczynę


                                                              Draco? Gdzie jesteś?

                                                               Idę, a co martwisz się?

                               Chciałbyś. Jak byś nie wiedział to moja mama ma kłopoty, sprężaj się.


-Jestem – usłyszała wychodzącego zza rogu chłopaka

- No w końcu stary – Zabini podszedł do przyjaciela i założył mu ramię na barki – A już się martwiłem

-Lepiej martw się o siebie – Rzekł z delikatnym uśmiechem i strzepnął ramię przyjaciela – Teraz ty się wykaż. Masz – Powiedział podając mu kilka koszulek i spodenki – Jak by co, to po to tu przyszedłeś

- OK, dam sobie radę, żadna filozofia  -zaśmiał się Blaise patrząc za odchodzącym po schodach Kingsley’em.

-Blaise lepiej idź teraz zanim skończy się eliksir – Przypomniał chłopakowi Moody, który właśnie wywijał swoim okiem na prawo i lewo wyszukując niebezpieczeństwa –Kingsley znalazł twoją mamę, Granger – zdawał relację na bieżąco – Dziwne, takie zabezpieczenia w tunelu,  a zamek w celi da się otworzyć zwykłym Alohomora - Draco uśmiechnął się do Szalonookiego  po czym spojrzał na Hermionę. Widać, że dziewczyna jest trochę zszokowana i nie do końca wie co się dzieje, ale ma świadomość co mówi Moody i dokładnie analizowała każde słowo

- Jak ona wygląda – dopytała się

- A, jak może wyglądać osoba po ośmiu dniach w lochu karmiona chlebem i wodą?- Ta odpowiedź tylko zmartwiła dziewczynę

- Alastorze? – Lupin najwyraźniej usłyszał coś po swojej lewej stronie. Szalonooki szybko spojrzał tam swoim magicznym okiem i skrzywił się wyciągając różdżkę

-Mamy towarzystwo- Rzekł – Pamiętajcie NIE zabijajcie ich tylko ogłuszcie – szeptał bo teraz kroki było słychać coraz bliżej – potem trzeba zmodyfikować im pamięć – Po czym strzelił pierwszym zaklęciem, a za rogiem można było usłyszeć stukot upadającego ciała. Po chwili dziesięciu zamaskowanych i opatulonych w czarne szaty mężczyzn zaczęło rzucać w nich zaklęciami

-Drętwota –Krzyknęła Hermiona trafiając przy tym wysokiego bruneta. Dziewczyna wykrzykiwała kolejne zaklęcia trafiając niekiedy w ściany.

Widziała Lupina który właśnie siłował się z jednym ze śmierciorzerców  wyginając mu rękę pod dziwnym kątem, słyszała krzyki zdziwenia przybyszów gdy ujrzeli Malfoy’a stojącego po ich stronie i w końcu widziała swoją matkę prowadzoną przez Kingsleya w ich stronę. Nie myśląc o niczym i zostawiając resztę z dwoma ostatnimi wrogami pobiegła w stronę mamy. Widziała ją, żyła, była osłabiona, ale żyła. Teraz wszystko będzie dobrze. Wrócą do domu razem, a tylko tego się bała, że jej rodzicielka będzie musiała zostać tu dłużej. Będąc głucha na słowa Moody’ego by pomogła im wyczyścić pamięć popleczników Voldemorta, przytuliła się do matki tak jak to robiła zawsze gdy była małą dziewczynką. Łzy szczęścia spływały jej po policzku i teraz jedyne o czym marzyła to zaprowadzić ją do domu.

-  Córeczko – mama oderwała ją od siebie kładąc ręce na twarzy i kciukiem zmazując łzy –Już będzie dobrze, wszystko będzie dobrze – po czym ponownie przytuliła ją do siebie


                                                                             Musimy wracać


Usłyszała w głowie delikatny głos Malfoy’a, który zdawał się być ukojeniem po takim dniu. Objęła mamę ramieniem i weszła razem z nią do tuneli.

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 3



Nadzieja na …

Wieczór  u Gryffonek
Miejsce: Pokój dziewczyn w Norze


- Nie rozumiem dlaczego to robisz – Odezwała się brązowooka, wyjmując sobie ubrania na przyszły dzień.
- Ale, o co ci chodzi? – spytała zdziwiona rudowłosa dziewczyna, spoglądają z ukosa na przyjaciółkę.
-O CO?! Jak możesz tak normalnie, bez problemu rozmawiać z tymi gadami? – Hermiona  naprawdę nie mogła zrozumieć Ginny. Przecież ci dwaj idioci od zawsze byli ich wrogami. Weasley’ówna trochę skrzywiła się na porównanie chłopców do gadów. Chociaż musiała przyznać, że te słowa w połączeniu z zaciętą miną Hermiony nabrały dość zabawnego charakteru.
- Słuchaj – odpowiedziała spokojnie – rozumiem twoje hmm … - zamyśliła się dobierając odpowiednie słowa-  niezadowolenie, z takiego obrotu sprawy, ale musimy się jakoś dogadać. Mimo wszystkiego i przeciw wszystkiemu. To faktycznie jest najdziwniejsza sytuacja jaka mnie w życiu spotkała, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Przecież dobro ogółu jest ważniejsze od naszych przekonań, prawda? – Ginny patrzyła na przyjaciółkę z
Nadzieją.
- Tak – odpowiedziała powoli Hermiona – chyba masz rację. – Spojrzała ostatni raz na Rudą po czym położyła się spać.

                                                             
~*~*~*~*~*~*
Nadzieja. Mówią, że jest matką głupców, lecz niewiele osób uważa ją za najwspanialszy dar na świecie. Te niepozorne uczucie daje ludziom wiarę, że słońce znów odwróci się w ich stronę, że znów wszystko będzie dobrze. Choć może mają rację. Przecież Nadzieja równie dobrze może dawać, co zabierać. Ogłuszać złudnymi marzeniami. I choć to często pomaga gdy się ją traci boli. Bardzo.
 
                                                             ~*~*~*~*~*~

Hermiona  powoli schodziła na przygotowane przez Ginny śniadanie. Już z samego rana obudził ją krzyk, łudząco podobny do Pani Weasley, by wszyscy schodzili do kuchni. Moody wybył z samego rana, więc szykował im się milutki poranek w czwórę. Marząc o tym by nie musiała się kłócić z Malfoy’em i schodząc po schodach natknęła się na kogoś kogo NIGDY nie miała zamiaru ujrzeć TU w TAKIM stanie. Mężczyzna po czterdziestce chwiejąc się podszedł do kanapy i usiadł na niej. Hermiona ocknąwszy się z pierwotnego letargu, szybko podbiegła do… ojca
- Tata? – Spytała pochylając się nad postacią, leżącą na kanapie – Tato, słyszysz? – gdy nie było odzewu zaczęła panikować – Tato! Proszę odezwij się ! – machała energicznie lekko posiwiałym mężczyzną nie zwracając uwagi na osobę, która od pewnego momentu przyglądała się całej scenie. Draco Malfoy podszedł do dziewczyny i delikatnie odsunął ją od ojca. Dziewczyna otępiała patrzyła na poczynania ślizgona, który z profesjonalizmem magomedyka starał się ustalić wszystkie zwichnięcia, złamania i otarcia na ciele jej rodziciela.
- Weasley! – wrzasnął w pewnym momencie, a z kuchni w ekspresowym tempie wyskoczyła Ginny.
- Szybko przynieś mi wszystkie eliksiry na złamania i odwodnienie. I może jeszcze kilka bandaży – Zarządził chłopak wciąż zajmując się panem Granger            – No już! Na co czekasz? – pospieszył dziewczynę gdy zobaczył, że ta jak sparaliżowana stoi w jednym miejscu. Ginny  na pięcie odwróciła się w stronę kuchni po chwili wracając z potrzebnymi przyborami i Blasem za plecami.
- O rzesz… - Zabini nie zdążył dokończyć pociągnięty przez swojego przyjaciela do pomocy przy wiązaniu bandaży. Draco co chwila podawał ojcu Hermiony jakiś eliksir i przemywał rany. Dziewczyna patrzyła na to wszystko nie mogąc uwierzyć, rudowłosa obejmowała ją i szeptała, że wszystko będzie dobrze, ale ona wiedziała, że już jest coś nie tak. Jest źle.
 Po piętnastu minutach blondyn  usiadł na fotelu wycierając zakrwawione ręce w szmatkę.
- Za jakieś pięć godzin się obudzi – zwrócił się do  brązowookiej. Spojrzała na niego, a w jej oczach można było wyczytać dozgonną wdzięczność.
- Dziękuję – powiedziała wciąż patrząc na chłopka. Kiwną głową.
„Malfoy’owie nie są zbyt rozgadani” pomyślała Hermiona odwracając wzrok od chłopaka, który właśnie delikatnie się uśmiechną.
Zabini na prośbę Ginny przeniósł pana Granger do pokoju gościnnego by tam w spokoju mógł się wyspać, a potem wszyscy usiedli do ostygniętego śniadania.
Hermiona zrobiła dwa kęsy po czym podziękowała i odeszła od stołu. Cały czas myślała o swoim tacie, a mogła z nim porozmawiać dopiero za cztery godziny i trzydzieści dwie minuty. Weszła do salonu i by skrócić sobie czas oczekiwania chwyciła swoją ulubioną książkę „Dumę i Uprzedzenie” i zaczęła czytać.
Ledwo uczytała dwadzieścia stron gdy…
- Co czytasz Granger? – Pytanie rozległo się tuż przy jej uchu. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i natknęła się na stalowe oczy tuż przy swoich. Draco chciał zajrzeć jej przez ramię do książki, lecz nie spodziewał się takiej reakcji dziewczyny i teraz wpatrywał się w jej czekoladowe, piękne oczy. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, więc chłopak ze stoickim spokojem wyprostował się okrążył kanapę i usiadła koło niej
- Spytałem , co czytasz – powtórzył
-To.. eee … „Duma i Uprzedzenie” – odpowiedziała nadal lekko oszołomiona – To mugolska powieść. Nie znasz.
- A z kąd ta pewność hmm? – spytał biorąc książkę z rąk dziewczyny i przyglądając się jej uważnie.
- Bo nie możesz tego znać – odrzekła pewnie – Napisała to Jane Austen, a ona była mugolką.
- Tak, ale to nie znaczy, że nie czytałem – spojrzał na Hermionę, a nią wstrząsną dreszcz , ale postanowiła pociągnąć tę rozmowę
-Wydaje mi się, – zaczęła ostrożnie – że jednak twój ojciec nie byłby z tego faktu zadowolony – spodziewała się  wybuchu, ale chłopak tylko uśmiechną się delikatnie, zamknął oczy i oparł głowę o zagłówek kanapy
- Widzisz Granger kiedy byłem jeszcze mały…. Nie może zacznę od początku, bo coś czuję, że to cię zainteresuję – rzekł jakby sam do siebie i zaczął głośniej. – Zanim Voldemort poszedł do Potterów, zanim zniknął, zdążył jeszcze wpakować się w życie mojej rodziny. Widzisz od Pottera jestem starszy o jakieś trzy miesiące więc nie mogę pamiętać tego wydarzenia, ale kiedyś matka mi powiedziała, że… Ten skurczybyk zaszantażował mojego ojca. Kazał mu przysiąc, że będzie mu wierny dopóki nie umrze, albo mnie zabije. Rozumiesz?
Kazał mu złożyć Wieczystą Przysięgę i wrzucić do bagna całe swoje życie… Kiedy zniknął, przez te pieprzone jedenaście lat było dobrze. Wychowywałem się w normalnej rodzinie. Czytałem różne książki, słuchałem różnej muzyki. Jak normalny dzieciak byłem zaciekawiony tymi wszystkimi mugolskimi sprawami. Aż do momentu gdy on powrócił i w brew wszystkiemu to nie zdarzyło się w czwartej klasie. To nie od momentu kiedy Potter powiedział, że on się odrodził. To było wcześniej. Wszyscy w jego szeregach wiedzieli o tym zanim jeszcze poszedłem do szkoły. I wtedy zaczęło się psuć. Moi rodzice przestali mieć czas i ciągle tylko rozmawiali o czymś szeptem. Potem zaczęli zjawiać się u nas wszyscy Śmierciożercy, wmawiali mi, że jestem lepszy bo mam czystą krew, że osoby niemagiczne nie powinny istnieć. I wtedy w to uwierzyłem, a nie powinienem. Zrozumiałem to dopiero niedawno, kiedy we mnie i Zabinim zaczęli pokładać nadzieję. Mówili, że jesteśmy ich nowym pokoleniem, ciotka Bellatrix uczyła nas zaklęć niewybaczalnych, wuj Blais’a uczył nas walki wręcz.     A moja matka cały czas powtarzała mi, że się zmieniłem, że jestem inny, a jej się to nie podoba. Ale zrozumiałem to dopiero wtedy gdy uderzyłem skrzata bo rozlał herbatę w moim pokoju, a to nawet nie była jego wina. Po prostu potknął się o moje rzeczy. Wtedy coś we mnie pękło bo uświadomiłem sobie, że staję się taki sam jak oni, że za dwadzieścia lat będę uczył swojego syna jak zabijać.    I wtedy postanowiłem się do was przyłączyć – Hermiona nie mogła uwierzyć,   że Draco Malfoy, którego znała tak naprawdę jest kimś innym. W głębi duszy jest dobry i nie podoba mu się to co działo się w jego domu, samego siebie uważa za coś złego, a Zakon za coś co pomorze mu odkupić winy. W jednej chwili po tym wszystkim, po tym całym wyznaniu chłopak otworzył oczy i bez słowa wyszedł z salonu

                                     ~*~*~*~*~*~*~     

Po wydarzeniach sprzed czterech godzin Hermiona nadal miała mieszane uczucia, więc nie dziwiła się, że Draco nie odezwał się do niej w drodze do pokoju , w którym spał jej ojciec. Szedł przodem z zaciętą miną, myśląc nad czymś zawzięcie, za nim szła Ginny z tacą, na której przygotowała maślane bułeczki i mleko z miodem bo Draco zabronił podawać ciężkostrawnych potraw.
Na końcu szła Hermiona wsparta na ramieniu Blaisa. Zdążyła polubić tego chłopaka, choć nie wiedziała dlaczego. Gdy weszli do pokoju pan Granger z opuchniętą twarzą i zabandażowaną prawą nogą spał wygodnie rozparty o poduszki. Te wszystkie eliksiry i maści, które podawał mu Malfoy musiały pomóc bo ojciec Hermiony wyglądał o niebo lepiej.
- Ty go obudź – to były pierwsze słowa wypowiedziane do niej przez blondyna.
„Mógłby być chociaż trochę milszy po tym wszystkim. Wysłuchałam go, a teraz mu współczuje, trochę szacunku mi się należy „ pomyślała oburzona dziewczyna po czym podeszła do ojca i delikatnie dotknęła jego ramienia. Jęknął, nie obudził się, ale zawył z bólu co lekko zniechęciło Hermionę do dalszego budzenia ojca „No, dalej Granger, boisz sie?”  usłyszała gdzieś z tyłu głowy. ”Dlaczego moja motywacja musi mieć głos Malfoy’a? „ Spojrzała z niesmakiem na zamyślonego chłopaka. na którego twarzy wykwitł delikatny uśmiech i postanowiła jeszcze raz spróbować. Dotknęła dłoni ojca i pocierając ją zaczęła mówić:
-Tato. Tatusiu obudź się…. Wstawaj, proszę – powiedziała trochę głośniej, a pan Granger delikatnie uniósł powieki – Tato.. Hej. Jak się czujesz ? – przywitała się gdy już była pewna, że jej rodziciel się rozbudził
-Bywało gorzej – odpowiedział jej miękki baryton ojca. Próbował się ponieść na poduszkach gdy Ginny podeszła z tacą smakołyków, ale przy tej czynności musieli mu pomóc chłopcy. Spojrzał na nich lekko zdziwiony, ale po chwili przypomniał sobie ich twarze i serdecznie podziękował za uratowanie życia. Po zjedzeniu bułeczek i wypiciu mleka za namową Hermiony zaczął opowiadać z kąd się tu wziął
-  Dokładnie nie pamiętam moje dziecko jak do tego wszystkiego doszło. Byłem sobie w pracy razem z twoją mamą – opowiadał – i w pewnym momencie do gabinetu wpadły cztery zakapturzone postaci. Zaklebnowali  nas i zrobili coś, że nie mogliśmy się ruszać. Potem znaleźliśmy się w jakimś dworze gdzie wepchnięto nas do lochów. Rano przychodziła do nas wredna czarownica z burzą czarnych loków. Zachowywała się jak psychopatka, mówiła, że jej pan się z nami policzy i takie inne różne głupoty. Co wieczór odwiedzała nas jej siostra, Narcyza. Przynosiła nam chleb i wodę i nie była tak opryskliwa jak tamta – Hermiona spojrzała na Dracona. Cały się spiął i uważnie przysłuchiwał się jej ojcu – Jakieś dwa dni temu ten cały Vademart czy jakoś tak… kazał jednemu ze swoich podwładnych mnie zabić, mówił, że dla przykładu – Hermiona  obięła ojca ramieniem i wtuliła się w niego. Musiało mu być bardzo ciężko – Wywleczono mnie do lasu, a kiedy już myślałem, że jest po mnie, czarodziej, który miał mnie zabić zdjął maskę, uwolnił mnie z niewidzialnych kajdan i pokazał w którą stronę mam biec żeby dotrzeć do Nory. Powiedział, że postara się utrzymać moją żonę przy życiu najdłużej jak się da, ale muszę szybko zawiadomić ten…ten wasz cały Zakon czy jakoś tak – skończył wspominać i spojrzał na Dracona – Był bardzo podobny do ciebie chłopcze  - rzekł po czym z wycieczenia i emocji zasnął. Hermiona nadal tuląc ojca spytała
-   Ginny, wiesz może gdzie poszedł Moody?
- T-tak – zająknęła się Ruda – Mówił, że idzie do domu Syriusza i wróci wieczorem razem ze Snape’em. – Hermiona nie wiele myśląc wstała z łóżka, pocałowała śpiącego ojca w czoło i udała się w stronę drzwi.
- Hola Granger – zawołał za nią, oszołomiony tym co usłyszał i zobaczył, Draco – A, ty gdzie się wybierasz?
-Jak to gdzie? Na Grimmauld Place 12.



No jakoś poszło. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was tym rozdziałem i bardzo przepraszam za tak późne dodanie notki. Mam trochę na głowie ostatnimi czasy
Ukazanie się następnego rozdziału zależy tylko od tego czy chcecie to jeszcze czytać :D

~Eidoriana

piątek, 22 marca 2013

Liebster Award



Liebster Award
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną  robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Zostałam nominowana do Liebster Award przez  Akneri autorkę bloga
http://ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com/

Moje odpowiedzi:
1. Jak rozpoczęła się twoja przygoda z Harrym Potterem?
Gdy miałam 10 lat ciocia na Boże Narodzenie kupiła mi moją pierwszą książkę o Harrym Pottersze.
Oczywiście przeczytałam ją jednym tchem i ZAKOCHAŁAM SIĘ
2. Dlaczego piszesz bloga o tematyce Potterowskiej? I dlaczego akurat Dramione?
Wszystko co związane z Potterem towarzyszyło mi w życiu od zawsze, a dlaczego Darmione… Uważam, że to najlepszy parring jaki w ogóle można sobie wymarzyć :D
3. Kto jest twoim ulubionym bohaterem HP?
Oczywiście, że Draco
4. Do którego domu chciałabyś/chciałbyś trafić?
Gryffindor :D Jestem istną Hermionką
5. Po której stronie stanęłabyś/stanąłbyś w czasie bitwy o Hogwart?
Po stronie Harrego, chociaż uważam, żę Voldemort też miał swoje racje (Przynajmniej w jego mniemaniu )
6. Która część HP najbardziej przypadła ci do gustu i dlaczego?
Nie potrafię wybrać. To tak jak poprosić matkę by wybrała ulubione dziecko J
7. Jak postrzegasz Dracona Malfoy'a?
Draco jest zagubiony to prawda, bał się o swoją rodzinę i dlatego nie sprzeciwił się Voldemortowi, ale uważam, że miałby na tyle sił by wzniecić rebelię i przyłączyć się do Zakonu
8. Ulubiona książka?
Harry Potter, Nevermore
9. Ulubiona piosenka?
Znów ten sam problem co przy pytaniu numer 6…
10. Wolisz złą Hermionę czy dobrą i pomocną Hermionkę?
W połowie taką w połowie taką
J
11. Gdyby Draco poprosił o pomoc w zadaniu dla Sami-Wiecie-Kogo co byś zrobiła/zrobił?
Może… Nie ręczę za siebie gdy chodzi o Dracona :D

Blogi nominowane przeze mnie :
http://heart-pain.blogspot.com
http://expecto-patronum-dramione.blogspot.com
http://finally-yours.blogspot.com
http://prawdziwahistoriadramione.blogspot.com
http://melodies-of-love.blogspot.com
http://bo-wystarczy-dramione.blog.pl
http://dramionestory.blogspot.com
http://malfoy-i-granger.blogspot.com
http://moda-na-hogwart.blogspot.com
http://bel-amour-dramione.blogspot.com
http://dramioneforbiddenlove.blogspot.com

Pytania zadane przeze mnie :
1 Jaką postacią z HP chciałabyś być?
2 Jaki jest twój Patronus ?
3 Parring Harry/Ginny czy Ron/Hermiona?
4Jaki masz stosunek do książkowych parringów?
5 Twoja ulubiona „prawdziwa” para z HP?
6 Do jakiego domu przydzieliłaby cię Tiara?
7 Ron jest twoim zdaniem głupi czy „inny” ?
8 Jaki jest twój ulubiony czar?
9 Ulubiony nauczyciel OPCM ?
10 Jakiego opiekuna domu chciałabyś mieć?
11 Ulubione magiczne zwierzę ?